Powered By Blogger

piątek, 27 lipca 2012

10 ROZDZIAŁ

 Derek wpadł po mnie o 13.00. Poszliśmy nad jezioro, tam gdzie zawsze. Gadaliśmy i gadaliśmy. Nagle pojawiła się pewna dziewczyna. Ładna, wysoka blondynka o niebieskich oczach. Usiadła pomiędzy mną a Derekiem. Poprawka, ona się "wepchnęła jak wół" (!). Wkurzyłam się. Laska normalnie zaczęła kleić się do mojego chłopaka! Powiedziałam STOP! DOSYĆ TEGO!
 -EEj! Co ty robisz?! .-na szczęście mój ukochany równie jak ja zareagował burzliwie.
 -No co ? - zapytała. Wtedy zdarzyła się ta straszliwa rzecz. Pocałowała go!!!
  Przez chwilę siedziałam jak wryta. Przeanalizowałam spokojnie sytuację. Do MOJEGO CHŁOPAKA podchodzi jakaś LASKA i bezczelnie go CAŁUJE?!
 -Zaraz!-krzyknęłam wstając. -Co to ma być? .
  Wtedy poznałam ów dziewczynę. To była Veronika. Mój wróg  #1.
 -Vera! Co ty wyrabiasz?!
 -Ooo. Poznałaś mnie. Ho ho! Jakiego sobie chłoptasia znalazłaś! -powiedziała patrząc na Dereka. Kleiła się do mojego chłopaka. Była przy tym taka chamska i ... Miałam już tego dosyć.  Nie wytrzymałam psychicznie i uciekłam z płaczem do domku. Rzuciłam się na łóżko. Nienawidziłam jej... nienawidziłam Dereka...  Jaka ja byłam głupia! Wiedziałam, że to zbyt piękne, żeby było prawdziwe! Wtedy do drzwi zapukał on...
 -Nie wchodź! Nie chcę cię znać!
 -Proszę... porozmawiaj ze mną. -powiedział głosem tak czułym, że jeszcze bardziej zaczęłam płakać
 -Nie mam ci nic do powiedzenia! Nie chcę cię znać! -wykrzyknęłam to zdanie z taką złością! Taką, której nigdy u siebie nie odczuwałam... Byłam zła, wściekła, a jednocześnie zakochana w nim po uszy. Przez to,  krzyczenie na Dereka sprawiało mi ból. Ból, który rozsadzał mnie od środka. Nie mogłam go w żaden sposób powstrzymać, ani nawet ukoić. Czułam się jakby za każdym słowem, jakie mu mówiłam w tej chwili ktoś zadawał mi cios nożem prosto w serce. Wtedy poczułam jeszcze większa słabość. Najgorsze było to, że te słowa, słowa wykrzyczane przeze mnie wypowiadałam mimowolnie... Ból jaki mu tym zadawałam wracał do mnie z podwojoną siłą.
  Derek się nie poddawał. Pukał i pukał. W końcu pozwoliłam mu wejść.
_______________________________________________________________________
hej. wam. ta część powyższa jest napisana przeze mnie czyli Julę. ciąg dalszy wyklikała Violaa
_______________________________________________________________________
  Usiadł na łóżku koło mnie i przytulił. Wyrywałam mu się całą siłą. On jednak nie odpuszczał. Poddałam się.
-Co masz mi do powiedzenia?
-Kocham cię! Dziewczyno ta laska, ona, ona nic nie znaczy! To jakaś wariatka. Kocham cię jak nikogo na świecie! -wtedy mnie pocałował.
  Był dla mnie taki dobry, taki kochany. Przytuliłam go najmocniej jak umiałam. Zaczęliśmy się całować. Napierał na mnie, ja na niego. Uświadomiłam sobie, że kocham go jeszcze bardziej niż myślałam. Kiedyś to było zauroczenie. Teraz to prawdziwa miłość.
-Kocham cię Amy...-wypowiadał te słowa tak dokładnie... tak czule... kochałam go za to ciepło, które dawał wszystkim wokół.
-Kocham...
-Kim jest ta dziewczyna?
-Wybacz, ale nie chcę o tym rozmawiać.- byłam cała zapłakana. Położyłam się na łóżku. Byłam zmęczona całą ą sytuacją...
-Mogę zostać?
-Tak.-odpowiedziałam i obdarowałam chłopaka uśmiechem.
    Nie jestem pewna co się działo dalej bo zasnęłam szybciej niż się tego spodziewałam. Obudziłam się leżąc z Derekiem. Był taki słodki, kiedy spał! Obejmował mnie i przytulał od tyłu. Chciałam szybko skoczyć się odświeżyć, ale kiedy wstawałam Derek się obudził, złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie. całował mnie po szyi. Sprawiało mi to wiele przyjemności! Całowaliśmy się przez parę minut. On tak świetnie pachniał!
   Nagle, kiedy znajdowaliśmy się w nie dwuznacznej sytuacji w drzwiach stanęła Lucie i Mike.
  -Hej.-powiedziała skrępowanym głosem Lucie. -Nie chcieliśmy wam przeszkadzać. To.. chciałam tylko wziąć telefon.-zwinnym ruchem sięgnęła pod swoją poduszkę. Wyszli. [Chcę nadmienić, że do niczego nie doszło ;) Tylko się przytulaliśmy ;)]
  -Ha ha ha ! Dobra chodźmy już. Zaraz mam mecz koszykówki.
  - Och.. fajnie -odwzajemniłam uśmiech i wyszliśmy.

_____________________________
no siemaa ;)) mam nadzieję, że się podobało  ;*  28.07.12 wyjeżdżam na kolonie (do 09.08.12) w tym okresie na blogu nie pojawi się żaden post.

 Dziękujemy za czytanie ;***
Julaa i Violaa ;*

9 ROZDZIAŁ

  Znajdowałam się w objęciach Dereka. Chłopaka, którego prawdopodobnie kocham... Ale mam dopiero niespełna 14 lat, więc.. co ja mogę wiedzieć o miłości? Może to zauroczenie? Nie, raczej nie.. Czytałam gdzieś, ze kocha się za charakter, a zauroczenie jest za wygląd, ale czy to prawda? Pewnie może i tak, ale ja teraz nie byłam już niczego pewna, poza tym, że Derek coś do mnie czuje. Tak, ale czym to "coś" było.. miłością, czy może zauroczeniem... Całuje mnie, więc... może po prostu to było spontaniczne z jego strony..
" Topiłam się" w jego ustach już ponad minutę. Ściskałam go kurczowo za szyję. Chciałam być tak blisko niego, jak tylko to możliwe.  Oderwałam się od jego ust. Patrzył na mnie... może "patrzył" to złe słowo.. On mi się przyglądał. Chyba czekał na moją reakcję. Nie miałam pojęcia co zrobić. Nigdy nie byłam w podobnej sytuacji, ba ! nawet nigdy się nie całowałam.
 -Ej, chyba nic się nie stało, co ? Przepraszam, jeśli nie tego oczekiwałaś... Ja.. -nie dałam mu dokończyć.
 - Wszystko w porządku. -obdarowałam go serdecznym uśmiechem. odwzajemnił go, po czym odetchnął z ulgi.
 -To, no wiesz.. może mnie odstawisz na ziemię? Znaczy dno ? -powiedziałam, po czym zaczęliśmy się śmiać. Odstawił mnie, wziął za rękę. Wyszliśmy na brzeg. Przytulił mnie. Poczułam ciepło, bijące od jego ciała.
 -To.. gdzie idziemy ? -taak, dobre pytanie ha ha ! byliśmy cali mokrzy. Była godzina 9.30 Nasze grupy zmierzały już w stronę jeziora. Trzymaliśmy się za ręce. Alex, Sam i Lucie z Mike'ey oczywiście popatrzyli na nas szczerze się uśmiechając.
-Chyba musimy się przebrać. -odparł Derek
- No faktycznie - powiedziałam śmiejąc się.
-Too..  do kogo idziemy ? -zapytał z zawadiackim uśmiechem na twarzy.
-Co? -zapytałam, z lekka oburzona. Za pierwszym razem pomyślałam o czymś... czymś co nie może miec miejsca. Ahh.. no tak! Derek'owi chodziło o to, do kogo mamy iść pierwszego by się przebrać ha ha!
 -Ej! Amy! Żyjesz!
 -Tak. To... może do ciebie. -obdarowałam chłopaka usmiechem.


                                                                                  **
 Po powrocie na plaże siedzieliśmy na pomoście i gadaliśmy. Przecież prawie się nie znaliśmy, a ja byłam bardzo ciekawa tego co opowie mi o sobie Derek, mój chłopak (jak to dziwnie brzmi ! ). Obejmował mnie ramieniem i trzymał za rękę.
 - Opowiedz mi coś o sobie.
 -Ok. Co chcesz wiedzieć ? -zapytał chłopak z uśmiechem.
 -Hmm..-przez chwilę się zastanowiłam - Ogólnie, powiedz gdzie mieszkasz, jakich masz przyjaciół...
 -Więc... Mieszkam w okolicach Warszawy...-nie dałam mu dokończyć.
 - Serio ?! Dlaczego więc przyjechałeś na obóz tutaj ? Przecież to daleko..
 -Już mówię. Moja babcia mieszka tutaj, w okolicach. Byłem u niej na wakacjach, ale jak to na wsi, nudy. Wpadłem więc na pomysł z tym obozem. Jak się okazało była to jedna z najlepszych decyzji w moim dotychczasowym życiu, bo.. bo poznałem ciebie. Jeśli chodzi o moje hobby to głównie sport. - Jeest! -pomyślałam. Kocha sport! To chłopak idealny! -Najbardziej lubię koszykówkę.- dokończył.
 -Serio? Ja też uwielbiam sport! Tylko siatkówkę -obdarowałam Dereka uśmeichem, po czym dałam mu mówić dalej.
 - Mam młodszą siostrę. Moja matka zostawiła mnie i tatę jak miałem 7 lat. - posmutniał
 -Ej... -podniosłam jego twarz rękoma, po czym przytuliłam najmocniej jak umiałam. - Jestem tutaj...
 -Wiem.. Dziękuję ci za to -pocałował mnie. Jeśli chodzi o TĘ naszą wspólną czynność to mogłam go całować przez cały czas.  Musieliśmy jednak przerwać, bo pan Colin się na nas patrzył, a ja wolałam się nie narażać.
 -No a.. miałeś już dziewczynę? -zapytałam z podejrzliwym uśmieszkiem. Pamiętałam tę sytuacje, kiedy on mnie o to zapytał, wtedy.. na ławce. Uśmiechną się.
 -Taak. Chyba można to tak nazwać, ale nie na poważnie. Byłem w paru "związkach" kiedy miałem 11-12 lat. Ha ha ! - zaczęliśmy się śmiać. -Dobra, teraz ty powiedz coś o sobie.
 -Ja nie mam nic do opowiadania... Jestem jedynaczką. Moja mama jest... jakby to powiedzieć ... jest... nie umie się po prostu nigdy wyluzować tak jak tata, przez co niektóre moja żarty, których ona nie rozumie są powodem ciągłych sprzeczek na polu nastoletnia córka - sztywna mama. -powiedziałam z kwaśnym uśmiechem. -Jak już mówiłam moje hobby to sport.  Zamierzam zapisać się do jakiejś szkoły siatkarskiej bardziej na poważnie. 
 -Dzieciaki ! Pora się zbierać! -usłyszałam głos pana Colina.
 - Musze już lecieć.-powiedziałam ze smutkiem, po czym przytuliłam chłopaka. 
 -Spotkamy się potem? -zapytał z nadzieją w oczach. 
 -Tak. Jak zamierzasz się wymknąć? 
 -Coś się wymyśli.
 -Masz rację. Zapytam Lucie jak oni z Mike'yem to robią. -powiedziałam odchodząc z uśmiechem.  /V



__________________________________-
 Sieema ;)) Tu nowa współautorka Violaa. Julaa pomagała mi pisać ten rozdział przez gg, więc część to tez jej zasługa ;)) Mam nadzieję, że spodobał Wam, się mój pierwszy oficjalny rozdział napisany tutaj :)) proszę o miłe komentarze ;)
A no tak, zapomniałam napisać, że razem z Juląą (xd) ustaliłyśmy, że nie będziemy nadawać rozdziałom tytułów, bo to trudniejsze niż się spodziewałyśmy ha ha !. Jeśli macie pomysł na tytuł dla tego rozdziału to klikajcie je w komciach. Jesli będzie jakiś ciekawy to napiszemy kto wymyślił i użyjemy go :) 
  
   Dzięki za czytanie ;***
 Violaa i Julaa
 

Nowa współautorka !

   Hejka kochani! Tu Julaa ;) Mam dla Was świetną wiadomość! Do bloga dołącza moja przyjaciółka Wiola. Będzie się nazywała Violaa ;)) Już niektóre wątki (głównie te "romantyczne") były pisane przeze mnie, ale za namową Wioli. Postanowiłam więc, że włącze ją do życia bloga, bo i tak wcześniej dużo mu dawała ;). Viola nie będzie miała swojego konta. Będzie to wyglądało tak, że na koniec rozdziału pojawiać się będzie /V (jeśli napisze go Viola), lub /J [jeśli napisze go Jula,( czyli ja )].  Natomiast może zdarzyć się sytuacja, że obie, razem anpiszemy rozdział (konsultując się ze sobą) w tym wypadku będzie znaczek : /J/V albo /V/J ;)
   
   Dzięki za przeczytanie ! Pracuję włąśnie nad kolejnym rozdizałem dla Was, który dodam jutro (28.07.) lub dzisiaj wieczorem. To papa ! ;**

czwartek, 26 lipca 2012

8. Wniebo-wzięta !

Hej. Obiecałam, więc piszę ^^ Proszę o komcie ;)
______________________
To już 4 dzień na obozie. Wszystko wróciło do normy. Ja i Sam jeszcze bardziej się zaprzyjaźniłyśmy. Jest godzina  6.00.  Śniadanie mamy o 8.00. Postanowiłam więc obudzić dziewczyny.
-Hej, Sam, wstawaj !
- Co... ? -odpowiedziała zaspanym głosem -Która godzina?
-6.01 , tak dokładnie mówiąc
-Spokoo. Obudź resztę. Ja dzisiaj wstaję ostatnia . -ziewnęła i wróciła pod kołdrę.
 Reszta już się obudziła.
-Hej, Amy.. mogę cię o coś zapytać?
-Jasne, Lucie, pytaj. -usiadłam na łóżku dziewczyny.
-Rozmawiałam ostatnio z Mikem i .. pytał o ciebie i Dereka. - ze co ?! o co chodzi..
-Jak to o mnie i Dereka ?
-No tak sobie. Bo wiesz.. Derek chciał twój numer telefonu po przez Dereka i mnie.
- Że co? -byłam zdziwiona, ale mile zaskoczona. Chyba mnie lubi. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Lubisz go..- powiedziała Lucy, ale do było raczej stwierdzenia, a nie pytanie.
-No dobra. Lubię ! Ja go bardzo lubię ! - nie wiem jak to się stało, ale to wykrzyczałam. Wtedy zrozumiałam, że próbowałam oszukiwać samą siebie.. Ale.. sama siebie nie oszukam. Musiałam udowodnić swoją słabość samej sobie.
- Ok. i co zamierzasz ? - zapytała Lucy. Alex i Sam się przysłuchiwały całej rozmowie, co zauważyłam dopiero teraz.
-Nie mam pojęcia.. przecież nie podejdę do niego i nie wykrzyczę, ze go lubię, nawet bardzo lubię.-westchnęłam okazując słabość przyjaciółkom.
-Przecież on ciebie też lubi.. -powiedziała Alex -Skoro prosił Mike'ya i Lucy o twój numer to wiesz.. coś na  pewno czuje!
  Urwałam temat. Zobaczyłam, ze już 6.45. Poszłyśmy an śniadanie.
 Kiedy piłam herbatę zauważyłam, że Derek siedzi przy stoliku przed nami, naprzeciwko mnie (teoretycznie) i się mi przygląda. Zawsze czerwieniłam się jak burak przy fajnych gościach. teraz poczułam, ze również to zrobiłam, kiedy popatrzyłam mu się w oczy. Przezwyciężyłam samą siebie. Uśmiechnęłam się do niego-odwzajemnił. Teraz już byłam w niebo wzięta! Dziewczyny miały rację. 


 Po śniadaniu zobaczyłam Dereka. Smukła postać, szerokie ramiona, te oczy i uśmiech, który był kierowany prosto do mnie. Czułam, ze serce przestało mi być na parę sekund. Podeszłam do niego.
-Hej.
-Hej-obdarzył mnie swoim zabójczym uśmiechem. Mogłam się patrzeć w jego czekoladowe oczy godzinami. Jego smukła i męska sylwetka mnie przyciągała jak magnez. Ledwo się ocknęłam
-Może się przejdziemy ?
-Ok.-obdarował mnie serdecznym uśmiechem. Był ode mnie wyższy min. o 10 cm. co nie sprawiało mi kłopotu. Byłam wręcz z tego zadowolona.
  Kierowaliśmy się nad jezioro. Przez całą drogę gadaliśmy.
-Pokażę ci coś -powiedział po czym wziął mnie za rękę i pociągną za sobą na pomost.
-Co ? -zapytałam, kiedy już stałam z nim na brzegu mostu.
-Patrz. -pokierował mój wzrok na samo dnie jeziora, po czym  zwinnie objął i pociągną za sobą do wody.
-Ha ha ha ! -śmialiśmy się z tego co się  wydarzyło.  Nie zorientowałam się nawet, ale pod wodą byliśmy po szyję. Właściwie tylko Derek, był wyższy. Ja uwiesiłam się na jego szyi bo nawet na palcach nie sięgałam dna. Ta pozycja odpowiadała i mnie i jemu chyba też, skoro nie próbował nic zmieniać. Był taki słodki, że prawie utopiłam się w jego oczach. Wtedy nachylił się nade mną po czym złożył pocałunek na moich ustach tak ciepło, ze prawie zemdlałam. /J/V




_______________
Heeej. no jak się podobało ? Jak myślicie, co będzie dalej ?  Proszę o opinie w komentarzach ^^ Sorki, ze tak krótko wyszło, ale pisze u taty w pracy i co chwila na mnie patrzy, więc nie mogłam się rozpisać zbytnio. Następny będzie dłuższy.

Przepraszam ;C

Hej. Przepraszam za moją nieobecność przez tyle miesi9ęcy, ale jakoś nie miałam czasu, a może chęci do kontynuacji.. Obiecuję, że dodam dziś rozdział. Każdy rozdział będzie dodawany min. 1 raz w tygodniu i będzie 2 razy dłuższy niż zwykle. Proszę o komentowanie ^^ 
 PS Jadę na kolonie (28.07.-12.08.2012) w tym okresie nie pojawią się posty, ale po koloniach dodam wam 2 rozdziały ^^ /J

środa, 30 maja 2012

7.Potencjalnie ...

Dziś jest 10 czerwca 2012r.. Cieszę się, ponieważ nauki jak nie mam tak jej nie będzie już do końca roku szkolnego. Poprzedni i jeszcze poprzedni tydzień był ciężki, ale udało się ;D Pisze kolejny rozdział. Zgodnie z obietnicą posty powinny się pojawiać regularnie min. 1 raz w tygodniu. 
_______________________________
 Siedziałam już w naszym domku. Myślałam o tym co się zdarzyło. Nie mógł być to przypadek, że... , że siedzieliśmy na ławce z wyrytym sercem i wtedy coś... coś się zdarzyło... To było przeznaczenie ... -myślałam tak o Dereku, o tym  co było, bojąc się o to co będzie... A co jeśli on tylko żartował? Kurde, i co ja mam zrobić?! Najbardziej bałam się odrzucenia od mojego potencjalnego "chłopaka"-to słowo nawet w myślach brzmiało jakoś nieswojo... Ja miałam chłopaka?! Coś jest nie tak. Ale... po co by mnie pocałował (nawet w policzek) skoro by nic do mnie nie czuł ... Te i wiele innych myśli teraz "rozwalało" mnie od środka... Wiele razy pomagałam innym w sprawach sercowych, a nie potrafię pomóc samej sobie, skoro świetnie znam sytuację w której się znajduję?! Jak to mówią "szewc bez butów chodzi". 
 -Amy, hej, Amy - mój wewnętrzny monolog przerwało potrząsanie mnie Sam. Właśnie, przecież miałam Sam, moją najlepszą przyjaciółkę, z którą mogłam się podzielić wszystkim!
 -Sam... Czy możesz mi pomóc w TYCH sprawach?-specjalnie zaakcentowałam słowo "tych", by moja przyjaciółka wiedziała o co mi dokładnie chodzi. 
 -Jasne-obdarowała mnie uśmiechem, po czym rzuciła znaczące spojrzenie w moją stronę które miało znaczyć "wyjdźmy lepiej na dwór, żeby Alex i Lucie nas nie usłyszały".\
  Wyszłyśmy na dwór. Opowiedziałam mojej przyjaciółce o tym co myślę, o tym co się zdarzyło, jakie mam obawy... Wiedziałam, że moja roztrzepana Sam zawsze mnie wysłucha i nawet jak nie pomoże, to podniesie mnie na duchu.
 -Hmm... Ty zawsze mnie w takich sprawach pytałaś czy ja coś do niego czuję. Teraz przyszła moja kolej. -znów rzuciła mi spojrzenie mówiące "odpowiedz".
 - Potencjalnie ...-nie wiedziałam na prawdę co czuję...
 -Potencjalnie? -rzuciła lekko rozbawionym i sarkastycznym tonem moja przyjaciółka.
 -No dobra, ja... OK powiem tak, on mi się podoba i chyba go polubiłam tak wiesz... -wiedziałam, że zrozumie o co mi chodzi-Ale boję się, że on no wiesz... on nie czuje tego samego... - spojrzałam przed siebie by nie patrzeć na Sam, wtedy zauważyłam miejsce gdzie wszystko się wydarzyło. 
  Wtedy właśnie poczułam, że teraz jestem pewna swoich uczuć do Dereka. Postanowiłam sobie w myślach, że za raz pójdę do mojego "potencjalnego chłopka" i porozmawiam z nim. 
  Pożegnałam Sam nie mówiąc jej nic w razie jakbym stchórzyła. Gdy go zobaczyłam grającego w kosza coś we mnie pękło i jak to ja zwiałam z "miejsca zdarzenia". Wiedziałam już, że na prawdę coś do niego czuję, a on ... (tego to już pewna na razie być nie mogłam) (c.d.n.)   /J
_______________________
Przepraszam za tak krótki rozdział, ale reszta nie pasuje do tytułu xD Następny rozdział pojawi się być może  14.06.2012r.(ale na pewno w następnym tygodniu)

wtorek, 22 maja 2012

6.Chwila...

(znalazłam chwilę i napisałam 1 rozdział. to ... miłego czytania )
___________________________________________
 Siedziałam w domku, na łóżku. Myślałam o Dereku. Był miły, troskliwy... różnił się diametralnie od kolesi, których do tond udało mi się poznać. Mógłby być mi kimś ... bliższym. -myślałam tak chyba od wieków. Po zerknięciu na telefon dowiedziałam się, że trwało to zaledwie piętnaście minut.
 -Hej-powiedziała jak zwykle promienna Alex -Gdzie zniknęłaś?
 - A ...-nie "zakumałam" co się dzieje, ciągle myślałam o tym chłopaku. -Tak, jakoś... nudziłam się ... - nie byłam pewna, że to była dobra wymówka... spanikowałam.
 - Spoko, nie pytam-powiedziała wesołym, ale też sarkastycznym głosem moja współlokatorka.
 - Muszę coś załatwić-powiedziałam i wyszłam na zewnątrz zabierając szybkim ruchem telefon.
 -Dobra, ale nie spóźnij się na kolację ...
 - Jasne-obdarowałam dziewczynę uśmiechem po czym wyszłam na podwórko.
   Była już chyba godzina siedemnasta. Chciałam się przejść i ... zastanowić się nad tym co się wydarzyło na pomoście i... w lesie... Czemu on za mną poszedł? Dlaczego? Po co? Przecież nic nas nie łączy... a może... - te i wiele innych pytań nie dawało mi spokoju. Może on mnie tak no... lubi? Nie, to nie możliwe! Dziewczyno ogarnij się! To nie jest możliwe, żeby było tak jak w książka i filmach...
  Tak "bijąc się ze swoimi myślami" dotarłam do ławki obok której stało drzewo. Usiadłam. Nałożyłam słuchawki na uszy, ponieważ zawsze je ze sobą noszę. Podłączyłam je do telefonu i włączyłam ulubiony kawałek. Zamknęłam oczy i pogrążyłam się w rozmyślaniach.
 -Cześć-powiedział ten sam chłopak z pomostu.
 - Ymm... co ty tutaj robisz? Zaraz jest kolacja, a...- nie zdążyłam dokończyć.
 - Ty za dużo myślisz - rzucił dla mnie złośliwą uwagę, ale w pewnym sensie zabawną.
 - Słuchaj, ja... nie wiem czego ode mnie chcesz, dlatego... O co ci chodzi? -zapytałam już  bardziej stanowczym tonem.
 - Wiesz... wyglądasz na fajną dziewczynę. -właśnie wtedy odkryłam czysty fakt. To była ławka na której godzinami przesiadywała Lucie ze swoim chłopakiem. Na oparciu ławki wyryte jakimś ostrym kamieniem było serce.
 -OK. to może... hmm... zagrajmy w pięć pytań. -nie byłam świadoma co robię. On patrzył na mnie jakbym ... sama nie wiem. To było bardzo ciepłe spojrzenie.
-To ja zacznę.-powiedział Derek -Czy zaskoczyłem cię wtedy, no... w lesie ? Spodziewałaś się że to ja?-zapytał z wielką uwagą i zawadiackim uśmiechem na twarzy, nie był to z byt szeroki uśmiech, myślę, że wyczuł moją nieśmiałość do niego.
 - O dziwo, ale ...-zawahałam się -Nie.-poczułam się już dużo pewniejsza siebie.
 -Hmm...- znów powalił mnie uśmiechem. -Czy masz kogoś w rodzaju ... chłopaka?- to pytanie mnie dosłownie rozwaliło. Jak on mógł zadać mi takie osobiste pytanie?! Ledwo zamieniłam z nim dwa słowa a on już wypytuje mnie o takie rzeczy?! Zdziwiłam się, ale szybko opanowałam.
 -Nie, nie mam i nie, nigdy nie miałam. -odpowiedziałam czując na sobie jego przeszywający wzrok.
   Siedziałam po (mojej) lewej stronie ławki, on po prawej rzecz jasna.  Byłam całym ciałem lekko odwrócona w jego stronę, on w moją. Oparł się swoim lewym ramieniem o oparcie ławki i jeszcze bardziej odwrócił się do mnie. Poczułam się z lekka niekomfortowo.
 -Ciekawe... -zagadną uśmiechając się, jego oczy były brązowe i błyszczały jak gwiazdy.
 - Yhm... co?
 -To, że dziewczyna taka jak ty nigdy nie miała chłopaka. Mogę się założyć, że wielu próbowało... - czułam, że podrywa mnie, próbuje mi pochlebiać, wkurzyło mnie to zachowanie.
 Wtedy nachylił się nad moją twarzą. Nasze usta dzieliło zaledwie siedem centymetrów. Serce zaczęło mi walić tak mocno, że bałam się, że on usłyszy. I nadeszła  ta chwila. Pocałował mnie w policzek, po czym wziął za rękę. Poczułam motylki w brzuchu. Bałam się przyznać, że... go kocham... (c.d.n.)   /V

piątek, 18 maja 2012

5. ON.

                                                                          *
-Amy, Alex, wstawajcie!-krzyczała do nas Lucie -Zaraz śniadanie.
-Spokojnie, już wstaję-powiedziałam. W nocy nic mi się nie przyśniło, właściwie to po prostu tego nie pamiętam. Wiem tylko, że moja przyjaciółka odnalazła to (właściwie tego) czego szukała.
 -O której ma być śniadanie?-zagadnęła Sam biorąc do rąk plan całych dwóch tygodni. - Dziewczyny, za dwadzieścia minut śniadanie!-wiadomość ta wybudziła w nas swego rodzaju panikę. Była nas przecież czwórka, czwórka nastolatek, które w łazience przeciętnie spędzają właśnie po dwadzieścia minut. Ustaliłyśmy, że najpierw załatwiamy swoje potrzeby fizjologiczne, a następnie po dwie myjemy zęby, a ubieramy się w pokoju pod kołdrami, jeśli nie zdążymy na czas się wyrobić. Tak też zrobiłyśmy.
  W drodze na śniadanie na podwórku było po prostu pięknie. Pachniała świeżo skoszona trawa, przez starszego pana w sportowym ubraniu. Niebo było absolutnie bezchmurne, a słońce świeciło tak mocno, że bez okularów przeciwsłonecznych ciężko było wytrzymać na zewnątrz.
  Wszystkie nałożyłyśmy bluzki na ramiączka, rybaczki jeansowe i bandamki. Moja bandamka była koloru zielonego, Sam niebieskiego ; Alex czerwonego, a Lucie żółtego. Miałyśmy nałożyć krótkie spodenki, ale nie miałyśmy tam kieszonki na komórkę.
  Śniadanie było smaczne, ale nie przywiązywałam do jego zawartości uwagi. Zżerała mnie ciekawość o dalszym ciągu historii Lucie. Chciałam ją o to zagadnąć, ale powstrzymałam się, nie chciałam, żeby Sam, czy Alex wiedziały coś na ten temat. Sama wczoraj nie dałam się podpuścić i wygadać na temat jak to nazywały dziewczyny "tajemniczego bruneta"-Mike był brunetem.
  Po śniadaniu szybko wyszliśmy na dwór. Nasz opiekun ; pan Colin zebrał nas w "kupkę" pod hotelem w którym jadaliśmy i poinformował o dzisiejszych zajęciach. Była godzina ok. ósma trzydzieści. O dziewiątej mieliśmy mieć ćwiczenia ruchowe, m.in. chodzenie po lesie. Później mamy iść nad rzekę ; nauka gry w koszykówkę ; mini zawody rowerowe dla chętnych ; obiad ; czas wolny ; dwie godziny nad jeziorem i powrót do pokoi.
  Przed pójściem do lasu Colin (bo kazał nam mówić do siebie po imieniu) kazał nam popryskać się sprayem na kleszcze i komary. Na dworze popryskałyśmy się nawzajem.
 Czekałyśmy już we czwórkę przed lasem na resztę naszej grupy, która (łącznie z nami) składała się z dwunastu osób, czyli trzech domków. Można było się spodziewać, że Mike przyjdzie do Lucie. Tak też się stało. Patrząc jak przyjaciółka byłą w nim zakochana po uszy, ja byłam jeszcze bardziej szczęśliwa.
-Amy...-tknęła mnie łokciem Luce, mówiła szeptem-Będziesz mnie kryć, OK?, ja idę ...wiesz, idę przejść się z Mike'eyem.
-Jasne.-odpowiedziałam obdarowując ją uśmiechem. Odeszli w głąb lasu i usiedli na tą samą ławkę, na której siedzieli po raz pierwszy razem w tym roku.
-Amy, o co chodzi, co to za chłopak?-spytała mnie Sam.
-Nie mam pojęcia, Lucie nic mi na ten temat nie mówiła...-urwałam temat. Miałam wyrzuty sumienia, że okłamuję moją starą i najlepszą przyjaciółkę, z którą spędziłam tyle miłych i zabawnych chwil.
  Po zajęciach  lesie, według planu mieliśmy iść nad rzekę pływać, właściwie to uczyć się pływać kajakami. Mieliśmy dobrać się w pary. Wybrałam oczywiście Sam. Alex natomiast wybrała dziewczynę, z którą oblaliśmy dzisiejszej nocy chłopaków. Widać było, że się polubiły. Na kajakach było fajnie, ale przy koordynacji mojej i Sam oczywiście nieuniknione było wpadnięcie w trzciny. Wyciągali nas z nich bite dziesięć minut.
 Później graliśmy w kosza, było całkiem fajnie.
 Zawody rowerowe były przesądzone. Na chętnych zgłosiło się tylko trzech chłopaków, ale tylko jeden przez cały czas prowadził. Nawet się nie zmęczył, więc można uznać, że wygrał walkowerem.
 Potem jedliśmy obiad. Lucie jeszcze się nie pojawiła na objedzie. Grunt że była szczęśliwa, natomiast krycie jej nie sprawiało mi żadnego problemu. W śród dwunastu osób, zniknięcie jednej (i to niezbyt towarzyskiej) nie budziło żadnego zdziwienia i właściwie nikt tego nie zauważył.
                                                                          **
 Po objedzie mieliśmy czas wolny. Poszłyśmy (we trzy) do pokoju i odpoczywałyśmy. Sam i Alex oglądały telewizję, natomiast ja pisałam e-maila to rodziców. Opisałam w nich dzisiejszy dzień.
 -Cześć Wam-nawet nie zauważyłyśmy, a Lucie już weszła do domku. -Jak było?
-O, Lucie, hej. -powiedziała Sam -Gdzie tak zniknęłaś na cały dzień? - sama nie wierzyłam w to co się dzieje, ale Lucie wszystko im powiedziała.
  Nad jeziorem siedziałam na pomoście i moczyłam stopy w wodzie. Sam i Alex pływały, ja nie lubiłam kąpać się w jeziorach, więc zrezygnowałam w tej , jak to nazywały :przyjemności".
  W pewnej chwili podszedł do mnie chłopak. Był dość wysoki, przy moim wzroście 170 cm, musiałam patrzeć w górę do czego nie byłam przyzwyczajona.
 -Cześć-odezwał się wysoki brunet o ciemnych oczach.
 -Znamy się?-zapytałam zdziwiona.
 - Y... nie. Zamierzam to zmienić. - wkurzyło mnie to, ponieważ wyglądał na zbyt pewnego siebie.
 -Dobrze...to... ile masz lat?-zapytałam, spodziewałam się odpowiedzi "czternaście", ale zaskoczył mnie.
 - Mam trzynaście lat.-powiedział siadając ok. dwudziestu centymetrów ode mnie. Zdziwiłam się. Był bardzo wyrośnięty jak na swój wiek.  - A ty? -kompletnie nie spodziewałam się tego pytania.
 - Ja też. Jesteś tutaj pierwszy raz?
 - Tak. Za rok też przyjdę, jest tutaj fajnie, poza tym poznałem tu wielu fajnych ludzi.-po jego wymowie uznałam, że jest dość inteligentny. Było to dziwne, bo dotąd wszyscy chłopacy, których poznawałam byli, no... dziecinni.
 - Fajnie.-przytaknęłam i odeszłam, bardzo zaskoczona. Nie chciało mi się z nim gadać.
 Wracałam przez las sama. Chciałam pójść do pokoju i odświeżyć się. Szłam, aż w pewnym momencie usłyszałam skradanie się kogoś zza drzew. Odwróciłam się.
 - Wyjdź.-powiedziałam spokojnie.-zza drzew wyszedł ten sam chłopak z pomostu. Kurde, jaki on wysoki-pomyślałam. -teraz jego wzrost sprawiał jeszcze większe wrażenie.
  -Mogę Cię odprowadzić?
 - Ale my właściwie się nie znamy, nie wiem nawet jak masz na imię.-powiedziałam z sarkazmem.
 - Dobrze. To pytaj o co chcesz.-powiedział zachęcając mnie do dalszego spaceru.
 -To ... jak masz na imię?
 -Derek.
  Przez całą drogę do domku wypytywałam go o prawie wszystko. W sumie -pomyślałam. -To nawet fajny chłopak, przynajmniej nie tak dziecinny jak wszyscy ze szkoły...

czwartek, 17 maja 2012

4.Szczęśliwa noc Luce.

 Siedziałam na łóżku i razem z Lucie oglądałam telewizję. Zza ściany usłyszałam śmiech Alex i Sam. Dziewczyny weszły do pokoju śmiejąc się. Cieszyłam się, ponieważ to był znak, że  się dobrze zakumplowały.
-Jak było?-zapytałam uśmiechając się podejrzliwie, ale szczerze.
-Było fajowo!-powiedziała Alex dalej śmiejąc się.
-Potwierdzam ha ha!-podzielała jej zdanie Sam.
   Była już godzina siedemnasta czterdzieści. Według planu dnia kolacja była o godzinie osiemnastej. Poinformowałam o tym moje lokatorki, które już teraz wszystkie trzy optymistycznie zareagowały, po czym poszłyśmy na kolacje.
   Posiłek był jakości i wielkości jak przystało na kolację.
   Cieszyłam się widząc, jak Lucie także się uśmiecha i cieszy z wakacji. Wydawało mi się, że już zapomniała o TYM zdarzeniu z jej życia.
   Po kolacji szybko się zwinęłyśmy do pokoju. Ustaliłyśmy kiedy kto jest pierwszy do łazienki i spełniłyśmy ustalenie. Byłam już senna po tym długim dniu. Zadzwoniłam do mamy i taty. Powiedziałam im prawie o wszystkim(nie mogłam przecież wyjawić nawet im sekretu mojej przyjaciółki). Następnie wzięłam ulubioną książkę i zaczęłam czytać. Lucie słuchała MP4 ; Alex oglądała jakiś program telewizyjny, a Sam jeszcze brała prysznic w łazience, ponieważ wypadło tak, że ona dzisiaj była ostatnia w kolejce, a poza tym miała myć włosy, więc wiadomo, że najdłużej by jej zajęło siedzenie w łazience.
   Nagle tę ciszę przerwało pukanie do drzwi. Zdziwiłam się, tak jak i Alex (Lucie tego nie słyszała ze względu na głośną muzyke której słuchała przez odtwarzacz). Dziewczyna podeszła do drzwi i powoli otworzyła je. Zza futryny wyglądały 2 dziewczyny.
-Część. Wiecie co ?-była pełna emocji i pozytywnie roztrzęsiona zapomniała się nawet przedstawić, ale to było mało ważne. -Chłopacy pukają do każdych drzwi i oblewają wodą wszystkich -powiedziała rozglądając się, czy za nią przypadkiem ktoś się nie skrada. Wpadłam na pomysł by jeszcze bardziej ożywić moje nowe koleżanki.
-To my ich zaskoczymy ! -powiedziałam ambitnie.
-Świetny pomysł !-zgodziła się ze mną Sam i Alex.
-Luce, chodź ! -powiedziałam szturchając moją nową przyjaciółkę.
-Ok.-dziewczyna z uśmiechem wyszła z pokoju.-Ale o co chodzi?
-Wszystko wytłumaczę ci po drodze, chodź już.-spełniłam obietnicę.
  Mój plan był taki by zwinąć wiadra sprzątaczkom hotelu i nalać w nie wody. Po tym zaczaić się pod domkiem tych chłopaków, którzy oblewają wszystkich i same ich zaskoczyć z wiadrem pełnym wody. Plan się powiódł. Chłopacy byli cali zmoczeni. Było ich trzech. Jeśli chodiz o wygląd tylko jeden się wyróżniał, ponieważ był najwyższy.
-Mike...-usłyszałam wzruszony głos Luce. -To ty !-dziewczyna rzuciła się w ramiona "Romea". Luce wróciła dopiero po 12 w nocy. Widziałam przez okno, że siedziała z nim na ławce i rozmawiała trzymając się za ręce.
      Dalej już nic się nie działo. Wiem tylko to, że ów Mike był chłopakiem z historii miłosnej Luce, którą opowiadała mi wtedy, po południu. Cieszę się, że moja przyjaciółka na reszcie jest w pełni szczęśliwa.
      Zmęczone nie dałyśmy rady już nic robić, więc położyłyśmy się do łóżka i zasnęłyśmy.
Tak zakończył się nasz pierwszy dzień na obozie.

3. Lucie.

 -Ej.-tknęła mnie łokciem Sam, kiedy szłyśmy na stołówkę. -Ta Lucie to jest taka trochę dziwna... No nie?- Sam szeptała, ponieważ nasze lokatorki szły tuż przed nami.
-Sam, to, że jest przygaszona i smutna, nie oznacza, że jest dziwna, czy jakakolwiek inna od nas.-poprawiłam przyjaciółkę w głębi duszy współczując Lucie. Sam tylko przewróciła oczami. Zawsze różniłyśmy się od siebie charakterem, ale przeciwieństwa się przyciągają. Byłam strasznie ciekawa co stało się siostrze Alex. Rozważałam rozwód rodziców, ale pewna na sto procent być nie mogłam, póki nie poznałam prawdy. Zastanawiałam się, czy by nie porozmawiać z Alex, przecież musiała coś na ten temat wiedzieć. Chciałam pomóc starszej o rok ode mnie dziewczynie rozwiązać jej problem.
  Postanowiłam się jednak nie zamartwiać tym, tylko cieszyć wakacjami, latem i odpoczynkiem.
  Stołówka znajdowała się w hotelu z którego brałyśmy klucze do domku. Nasz opiekun poinformował nas przed wejściem na stołówkę o możliwości zostawienia klucza na recepcji. Uznałam, że Sam będzie naszą "kluczykową" i poprosiłam ją o zaniesienie klucza. Sam była  roztrzepana, dlatego zgubienie przez nią klucza było nieuniknione, ale postanowiłam jej zaufać.
  Miejsce, w którym miałyśmy spędzać 30 min. po 3 razy dziennie w czasie posiłków biło czystością. Stoły były czteroosobowe;nakryte śliskimi "matami" w motywie czerwonych jabłek. Miejsca, które przy pierwszym posiłku tutaj zajęte przez nas miały być stałymi miejscami przez 2 tygodnie.
  Ja, Sam, Alex i Lucie usiadłyśmy przy tym samym stole. Już wcześniej dokładnie rozważyłam myśl lepszego poznania sióstr. Było to przecież nieuniknione, miałyśmy spędzać w jednym domku wolny czas jak i wieczory.
  Usiadłam obok przyjaciółki. Na przeciwko mnie usiadła Lucie, a Alex przed Sam.
 -Alex, z kąt wy jesteście?-zapytałam z optymizmem.
-Z USA, mieszkamy tam od stycznia tego roku.-pomyślałam sobie co one tutaj robią!? Przecież na pewno znają biegle język angielski. Mogły by równie dobrze pojechać na obóz czy kolonie w Stanach, gdzie na pewno jest więcej atrkcji, a one wybrały taki polski obóz w domkach...
-Fajnie.- wtrąciła się Sam. Myślę, że w końcu przekonała się do optymistycznie nastawionej blondynki.
-Przepraszam, ale to może trochę głupio zabrzmieć, ale dlaczego wybrałyście obóz w Polsce, a nie kolonie w USA? Tam jest przecież więcej atrakcji, możliwości...- mówiąc to zauważyłam, że Lucie jeszcze bardziej posmutniała.
-Lucie chciała przyjechać właśnie tutaj.
 Naszą krótką rozmowę przerwały wchodzące kucharki, niosące w rękach tace z tależami. Zupy nie zjadłam, ponieważ nie miałam ochoty, na drugie danie natomiast były kotlety mielone, ogórek i ziemniaki.
 Zauważyłam, że Lucie nawet nie tknęła obiadu. Wraz z każdym przejawem smutku starszej dziewczyny moja ciekawość co to powodu wzrastała.
                                                                   **
Po objedzie mieliśmy czas wolny. Mogliśmy zapoznać się z terenem obozu itd. Sam chciała iść i pograć w "gigantyczne piłkarzyki". Alex podzielała jej zdanie. Ja jednak chciałam zostać w domku z Lucie i porozmawiać. Nie trudne było do przewidzenia to, że dziewczyna zostanie w domku.
-Amy, idziesz z nami?-zapytała Alex jak zwykle promiennie uśmiechnięta.
-Nie, dzięki. Chciał bym trochę odpocząć po podróży.-jakoś ją spławiłam.
  Lucie leżała na łóżku i przeglądała coś w telefonie.
  Usiadłam na łóżku i myślałam jak zacząć rozmowę.
-Lucie.. co cię gryzie?-wiedziałam, że pytanie to było bardzo ryzykowne. Mogła mnie spławić, mówiąc, że to nie moja sprawa. Nie zdziwiła bym się. Poza tym poznałyśmy się pół godziny temu i ja byłam tak naiwna, ze myślałam, że będzie mi się zwierzać. Ku mojemu zaskoczeniu dziewczyna przybrała zupełnie inny manewr.
-Chodzi o to, że ... - nie dokończyła, po czym wybuchła płaczem, który zbierał jej się już na stołówce. -Tutaj poznałam mojego chłopaka...-wymamrotała niepewnie.
-Ale, ale... co się stało? Przecież...- wolałam nie dokańczać. Czułam, że dziewczyna się przede mną otwiera.
-Kiedy musiałam się przeprowadzić, wiesz... do USA rodzice nie pytali mnie o zdanie, a ja.... ja chciałam zostać. Musiałam z nim zerwać. Wiedziałam, że związek na odległość nie ma żadnego sensu.  Myślę, że on przyjechał na ten obóz i... że choć tu go zobaczę.-wzruszyłam się tą krótką opowieścią Lucie.
-Czy twoja siostra... -przerwałam. bałam się tego ryzyka..-Czy twoja siostra o tym wie?-jednak postanowiłam spróbować.
-Nie. Ona i tak by mi nie pomogła.- dalej płakała.
-Wiem.
-Co?-Lucie podniosłą głowę po raz pierwszy od przyjazdu. Była na prawdę ładą dziewczyną. W jej oczach zobaczyłam błysk i uczucie nadziei.
-Pomogę ci znaleźć tego chłopaka...-powiedziałam nie pewnie, nie mając tej pewności, czy on wogóle jest tutaj, na obozie.
-Na prawdę? Dziękuję ci!- dziewczyna rzuciła mi się w ramiona, potrzebowała przyjaciela, którym od dzisiaj stałam się ja.
(c.d.n.)

2.Lokatorki

Obudziły nas krzyki pozostałych pasażerów. Kiedy się ocknęłam kręciło mi się w głowie i sądząc po minie Sam to jej też, ale kiedy dotarło do nas, że już jesteśmy byłyśmy szczęśliwe i jak to u nas bywa zaczęła się nasza codzienna gupawka*. Z pośpiechem wybiegłyśmy z autokaru i zabrałyśmy nasze torby podróżne. Z wieloma innymi dzieciakami weszłyśmy do recepcji hotelu. Oczywiście my byłyśmy na obozie, ale z recepcji musiałyśmy wziąć klucze do naszego domku.
 Kiedy już weszłyśmy do ów pomieszczenia rzuciłyśmy się na uszka i je zajęłyśmy swoimi bagażami. Cieszyłyśmy sie jak wariatki z dwóch tygodni razem.
 Nagle usłyszałyśmy czyjeś kroki. Domyśliłam się, że to pewnie nasze dwie lokatorki, ponieważ w domku były cztery łóżka. Nie myliłam się. Pierwsza była wysoka, miała ok. 175 cm. wzrostu i kasztanowe, grube, proste włosy. Druga natomiast była jej przeciwieństwem, niska blondynka, niewyróżniająca się niczym specjalnym z wyjątkiem jej szczerego uśmiechu i sympatycznej twarzy. Z tego co wywnioskowałam pierwsza ma 14 lat, a druga jest w naszym wieku.
  Jestem optymistką, dlatego z uśmiechem przywitałam się z niższą dziewczyną o promiennej twarzy.
-Cześć. Jestem Amy, a to moja przyjaciółka Sam -powiedziałam również o Sam, ponieważ ona zawsze była uprzedzona do nowo poznanych osób.
- Hej -przywitała mnie równie promiennym uśmiechem z jakim ją zobaczyłam po raz pierwszy. Z zachowania dziewczyny można było wywnioskować, że również długo czekała na przyjazd na obóz. -Ja nazywam się Alex, a to moja siostra Lucie-powiedziała wskazując na wysoką brunetkę siedzącą na łóżku i wpatrującą się w podłogę.
 Po chwili Sam zeszła z uszka i przywitała się z siostrami. To było naprawdę zadziwiające, że siostry i to rodzone w podobnym wieku, mogą się aż tak od siebie różnić... Naszą rozmowę przerwał telefon Lucie. Dziewczyna nieprawdopodobnie szybko odebrała go, tak jakby specjalnie wyczekiwała, aż zadzwoni.
-Tak, jesteśmy...mhmm... wszystko w porządku... obiecuję.-i odłożyła telefon. Dalej jednak wyglądała na załamaną, więc wywnioskować nie było trudno, że nie na ten telefon czekała.
 - Kto to był? - Alex zapytała siostrę.
- Tata, pytał się czy wszystko w porządku. - powiedziała, po czym zrobiło się bardzo cicho.
Tę ciszę przerwał głos dochodzący zza drzwi naszego od dziś wspólnego domku.
-Pora na obiad! - krzyczał jakiś chłopak w wieku studenckim, poznając po głosie. Nie chciałam dłużej siedzieć w tej ciszy, więc wstałam i zachęciłam wszystkich by udając się do stołówki na obiad.
_______________________________
*gupawka-chwile, w których śmiejemy się z byle czego

1. Wyjazd.

(te historie są całkowicie wymyślone przeze mnie) 
-Amy wstawaj! - słyszałam głos mamy dochodzący z dołu. Leżałam smacznie w łóżku i rozmyślałam o dzisiejszym dniu, o tym dniu, który miał być najfajniejszy w te wakacje. Popatrzyłam na telefon. Była siódma czternaście. Kurde - pomyślałam - spóźnię się na autokar. Wstałam szybko z łóżka i pobiegłam biegiem do łazienki. Szybko umyłam zęby, rozczesałam po drodze na dół włosy palcami i stanęłam przy schodach.
-Mamo, jedziemy już? - spytałam ze zdenerwowania. Była już siódma dwadzieścia, a autobus miał być za dziesięć minut. Były wakacje, a ja miałam jechać wraz z przyjaciółką na obóz;nad jezioro.  Miałyśmy przecież już  13 lat, więc byłyśmy w pełni samodzielnymi, jak to mówiły nasze mamy - nastolatkami.
-Już kochanie, tylko wezmę klucze!-krzyknęła mama z salonu, po czym stanęła przede mną i popatrzyła się. Czułam, że zaraz wybuchnie śmiechem. - Gdzie twoje ubrania?-powiedziała prychając śmiechem. Dopiero wtedy zauważyłam, że z tego wszystkiego zapomniałam się ubrać i stałam, w mojej ulubionej piżamie w panterkę.
-Zaraz wracam!-krzyknęłam tak głośno, by zagłuszyć głośny śmiech mamy. Kiedy biegłam mało się nie potknęłam o własne  nogi. Szybko coś na siebie zarzuciłam i ponownie już pewna, że niczego nie zapomniałam zbiegłam na dół.
-Jedziemy?-spytała mnie mama.
-Tak. Mamo, wiesz co... mam przeczucie, że w te wakacje wydarzy się coś niesamowitego...-mamie ta wiadomość wleciała jednym, a wypadła drugim uchem. Byłyśmy już wtedy w aucie.
Mama miała mnie zawieźć na przystanek z którego odjeżdżał autokar na obóz. Po raz pierwszy od dwóch lat miałam jechać gdzieś na wakacje bez rodziców. Byłam pełna energii. Może miała na to wpływ pogoda, która była jak na zamówienie-na niebie świeciło mocne słońce, asfalt był już gorący. Było absolutnie bezchmurnie. Przypuszczałam że temperatura w cieniu wynosi już około dwudziestu pięciu stopni celsjusza.
Kiedy już byłyśmy na miejscu szybko wybiegłam z auta i ciepłym, przyjaznym uściskiem przywitałam się z Sam.
-Hej Sam
-Cześć, jak tam, przygotowałaś się do wyjazdu? Wzięłaś wszystko z tej kartki.- przed wyjazdem dostałyśmy z tego obozu kartkę, co trzeba mieć ze sobą m.in. płaszcz przeciwdeszczowy i spray na komary ,i kleszcze.
-Tak. Jak mogła bym o nich zapomnieć, przecież wczoraj cały wieczór do mnie sms-owałaś krytykując, ile to mamy wziąć.
-Wiem, ale przyznasz, że jednak trochę przesadzają?-Sam zawsze była trochę stuknięta i łapała wszystkich za słówka wyciągając niepotrzebne nikomu uwagi, które nigdy nic nie zmieniały, ale i tak jest moją najlepszą przyjaciółką.
Nie zauważyłam nawet, kiedy mama podeszła do nas z moja walizką. Trzeba było już wsiadać. Przytuliłam mamę, po czym usłyszałam jak zawsze, że mam o siebie dbać i pamiętać o czapce z daszkiem, i kremie z filtrem uv. Zajęłyśmy miejsce w autokarze, oczywiście obok siebie i zaczęłyśmy opowiadać sobie różne historyjki. Kiedy się zmęczyłyśmy włączyłyśmy MP4 i zaczęłyśmy słychać naszych ulubionych kapel;wykonawców. Tak minęła nam 70 kilometrowa droga. Gdy zajechałyśmy na miejsce, jeszcze spałyśmy oparte o siebie nawzajem.  (rozdział 2 nastąpi)

Powitanie.

Hej. Na imię mi Julka, ale wolę Jula. Będę prowadziła tego bloga o tematyce "opowiadaniowej". Będą tutaj rozdziały itd. Proszę o komentarze i czynny udział w blogu. Bardzo dziękuję z góry. To zabieram się do pisania. =)