Dziś jest 10 czerwca 2012r.. Cieszę się, ponieważ nauki jak nie mam tak jej nie będzie już do końca roku szkolnego. Poprzedni i jeszcze poprzedni tydzień był ciężki, ale udało się ;D Pisze kolejny rozdział. Zgodnie z obietnicą posty powinny się pojawiać regularnie min. 1 raz w tygodniu.
_______________________________
Siedziałam już w naszym domku. Myślałam o tym co się zdarzyło. Nie mógł być to przypadek, że... , że siedzieliśmy na ławce z wyrytym sercem i wtedy coś... coś się zdarzyło... To było przeznaczenie ... -myślałam tak o Dereku, o tym co było, bojąc się o to co będzie... A co jeśli on tylko żartował? Kurde, i co ja mam zrobić?! Najbardziej bałam się odrzucenia od mojego potencjalnego "chłopaka"-to słowo nawet w myślach brzmiało jakoś nieswojo... Ja miałam chłopaka?! Coś jest nie tak. Ale... po co by mnie pocałował (nawet w policzek) skoro by nic do mnie nie czuł ... Te i wiele innych myśli teraz "rozwalało" mnie od środka... Wiele razy pomagałam innym w sprawach sercowych, a nie potrafię pomóc samej sobie, skoro świetnie znam sytuację w której się znajduję?! Jak to mówią "szewc bez butów chodzi".
-Amy, hej, Amy - mój wewnętrzny monolog przerwało potrząsanie mnie Sam. Właśnie, przecież miałam Sam, moją najlepszą przyjaciółkę, z którą mogłam się podzielić wszystkim!
-Sam... Czy możesz mi pomóc w TYCH sprawach?-specjalnie zaakcentowałam słowo "tych", by moja przyjaciółka wiedziała o co mi dokładnie chodzi.
-Jasne-obdarowała mnie uśmiechem, po czym rzuciła znaczące spojrzenie w moją stronę które miało znaczyć "wyjdźmy lepiej na dwór, żeby Alex i Lucie nas nie usłyszały".\
Wyszłyśmy na dwór. Opowiedziałam mojej przyjaciółce o tym co myślę, o tym co się zdarzyło, jakie mam obawy... Wiedziałam, że moja roztrzepana Sam zawsze mnie wysłucha i nawet jak nie pomoże, to podniesie mnie na duchu.
-Hmm... Ty zawsze mnie w takich sprawach pytałaś czy ja coś do niego czuję. Teraz przyszła moja kolej. -znów rzuciła mi spojrzenie mówiące "odpowiedz".
- Potencjalnie ...-nie wiedziałam na prawdę co czuję...
-Potencjalnie? -rzuciła lekko rozbawionym i sarkastycznym tonem moja przyjaciółka.
-No dobra, ja... OK powiem tak, on mi się podoba i chyba go polubiłam tak wiesz... -wiedziałam, że zrozumie o co mi chodzi-Ale boję się, że on no wiesz... on nie czuje tego samego... - spojrzałam przed siebie by nie patrzeć na Sam, wtedy zauważyłam miejsce gdzie wszystko się wydarzyło.
Wtedy właśnie poczułam, że teraz jestem pewna swoich uczuć do Dereka. Postanowiłam sobie w myślach, że za raz pójdę do mojego "potencjalnego chłopka" i porozmawiam z nim.
Pożegnałam Sam nie mówiąc jej nic w razie jakbym stchórzyła. Gdy go zobaczyłam grającego w kosza coś we mnie pękło i jak to ja zwiałam z "miejsca zdarzenia". Wiedziałam już, że na prawdę coś do niego czuję, a on ... (tego to już pewna na razie być nie mogłam) (c.d.n.) /J
_______________________
Przepraszam za tak krótki rozdział, ale reszta nie pasuje do tytułu xD Następny rozdział pojawi się być może 14.06.2012r.(ale na pewno w następnym tygodniu)
Tylko miły komentarz - a wywołuje uśmiech na twarzy =) Zapraszam do komentowania i udziału w sądach ;))
środa, 30 maja 2012
wtorek, 22 maja 2012
6.Chwila...
(znalazłam chwilę i napisałam 1 rozdział. to ... miłego czytania )
___________________________________________
Siedziałam w domku, na łóżku. Myślałam o Dereku. Był miły, troskliwy... różnił się diametralnie od kolesi, których do tond udało mi się poznać. Mógłby być mi kimś ... bliższym. -myślałam tak chyba od wieków. Po zerknięciu na telefon dowiedziałam się, że trwało to zaledwie piętnaście minut.
-Hej-powiedziała jak zwykle promienna Alex -Gdzie zniknęłaś?
- A ...-nie "zakumałam" co się dzieje, ciągle myślałam o tym chłopaku. -Tak, jakoś... nudziłam się ... - nie byłam pewna, że to była dobra wymówka... spanikowałam.
- Spoko, nie pytam-powiedziała wesołym, ale też sarkastycznym głosem moja współlokatorka.
- Muszę coś załatwić-powiedziałam i wyszłam na zewnątrz zabierając szybkim ruchem telefon.
-Dobra, ale nie spóźnij się na kolację ...
- Jasne-obdarowałam dziewczynę uśmiechem po czym wyszłam na podwórko.
Była już chyba godzina siedemnasta. Chciałam się przejść i ... zastanowić się nad tym co się wydarzyło na pomoście i... w lesie... Czemu on za mną poszedł? Dlaczego? Po co? Przecież nic nas nie łączy... a może... - te i wiele innych pytań nie dawało mi spokoju. Może on mnie tak no... lubi? Nie, to nie możliwe! Dziewczyno ogarnij się! To nie jest możliwe, żeby było tak jak w książka i filmach...
Tak "bijąc się ze swoimi myślami" dotarłam do ławki obok której stało drzewo. Usiadłam. Nałożyłam słuchawki na uszy, ponieważ zawsze je ze sobą noszę. Podłączyłam je do telefonu i włączyłam ulubiony kawałek. Zamknęłam oczy i pogrążyłam się w rozmyślaniach.
-Cześć-powiedział ten sam chłopak z pomostu.
- Ymm... co ty tutaj robisz? Zaraz jest kolacja, a...- nie zdążyłam dokończyć.
- Ty za dużo myślisz - rzucił dla mnie złośliwą uwagę, ale w pewnym sensie zabawną.
- Słuchaj, ja... nie wiem czego ode mnie chcesz, dlatego... O co ci chodzi? -zapytałam już bardziej stanowczym tonem.
- Wiesz... wyglądasz na fajną dziewczynę. -właśnie wtedy odkryłam czysty fakt. To była ławka na której godzinami przesiadywała Lucie ze swoim chłopakiem. Na oparciu ławki wyryte jakimś ostrym kamieniem było serce.
-OK. to może... hmm... zagrajmy w pięć pytań. -nie byłam świadoma co robię. On patrzył na mnie jakbym ... sama nie wiem. To było bardzo ciepłe spojrzenie.
-To ja zacznę.-powiedział Derek -Czy zaskoczyłem cię wtedy, no... w lesie ? Spodziewałaś się że to ja?-zapytał z wielką uwagą i zawadiackim uśmiechem na twarzy, nie był to z byt szeroki uśmiech, myślę, że wyczuł moją nieśmiałość do niego.
- O dziwo, ale ...-zawahałam się -Nie.-poczułam się już dużo pewniejsza siebie.
-Hmm...- znów powalił mnie uśmiechem. -Czy masz kogoś w rodzaju ... chłopaka?- to pytanie mnie dosłownie rozwaliło. Jak on mógł zadać mi takie osobiste pytanie?! Ledwo zamieniłam z nim dwa słowa a on już wypytuje mnie o takie rzeczy?! Zdziwiłam się, ale szybko opanowałam.
-Nie, nie mam i nie, nigdy nie miałam. -odpowiedziałam czując na sobie jego przeszywający wzrok.
Siedziałam po (mojej) lewej stronie ławki, on po prawej rzecz jasna. Byłam całym ciałem lekko odwrócona w jego stronę, on w moją. Oparł się swoim lewym ramieniem o oparcie ławki i jeszcze bardziej odwrócił się do mnie. Poczułam się z lekka niekomfortowo.
-Ciekawe... -zagadną uśmiechając się, jego oczy były brązowe i błyszczały jak gwiazdy.
- Yhm... co?
-To, że dziewczyna taka jak ty nigdy nie miała chłopaka. Mogę się założyć, że wielu próbowało... - czułam, że podrywa mnie, próbuje mi pochlebiać, wkurzyło mnie to zachowanie.
Wtedy nachylił się nad moją twarzą. Nasze usta dzieliło zaledwie siedem centymetrów. Serce zaczęło mi walić tak mocno, że bałam się, że on usłyszy. I nadeszła ta chwila. Pocałował mnie w policzek, po czym wziął za rękę. Poczułam motylki w brzuchu. Bałam się przyznać, że... go kocham... (c.d.n.) /V
piątek, 18 maja 2012
5. ON.
*
-Amy, Alex, wstawajcie!-krzyczała do nas Lucie -Zaraz śniadanie.
-Spokojnie, już wstaję-powiedziałam. W nocy nic mi się nie przyśniło, właściwie to po prostu tego nie pamiętam. Wiem tylko, że moja przyjaciółka odnalazła to (właściwie tego) czego szukała.
-O której ma być śniadanie?-zagadnęła Sam biorąc do rąk plan całych dwóch tygodni. - Dziewczyny, za dwadzieścia minut śniadanie!-wiadomość ta wybudziła w nas swego rodzaju panikę. Była nas przecież czwórka, czwórka nastolatek, które w łazience przeciętnie spędzają właśnie po dwadzieścia minut. Ustaliłyśmy, że najpierw załatwiamy swoje potrzeby fizjologiczne, a następnie po dwie myjemy zęby, a ubieramy się w pokoju pod kołdrami, jeśli nie zdążymy na czas się wyrobić. Tak też zrobiłyśmy.
W drodze na śniadanie na podwórku było po prostu pięknie. Pachniała świeżo skoszona trawa, przez starszego pana w sportowym ubraniu. Niebo było absolutnie bezchmurne, a słońce świeciło tak mocno, że bez okularów przeciwsłonecznych ciężko było wytrzymać na zewnątrz.
Wszystkie nałożyłyśmy bluzki na ramiączka, rybaczki jeansowe i bandamki. Moja bandamka była koloru zielonego, Sam niebieskiego ; Alex czerwonego, a Lucie żółtego. Miałyśmy nałożyć krótkie spodenki, ale nie miałyśmy tam kieszonki na komórkę.
Śniadanie było smaczne, ale nie przywiązywałam do jego zawartości uwagi. Zżerała mnie ciekawość o dalszym ciągu historii Lucie. Chciałam ją o to zagadnąć, ale powstrzymałam się, nie chciałam, żeby Sam, czy Alex wiedziały coś na ten temat. Sama wczoraj nie dałam się podpuścić i wygadać na temat jak to nazywały dziewczyny "tajemniczego bruneta"-Mike był brunetem.
Po śniadaniu szybko wyszliśmy na dwór. Nasz opiekun ; pan Colin zebrał nas w "kupkę" pod hotelem w którym jadaliśmy i poinformował o dzisiejszych zajęciach. Była godzina ok. ósma trzydzieści. O dziewiątej mieliśmy mieć ćwiczenia ruchowe, m.in. chodzenie po lesie. Później mamy iść nad rzekę ; nauka gry w koszykówkę ; mini zawody rowerowe dla chętnych ; obiad ; czas wolny ; dwie godziny nad jeziorem i powrót do pokoi.
Przed pójściem do lasu Colin (bo kazał nam mówić do siebie po imieniu) kazał nam popryskać się sprayem na kleszcze i komary. Na dworze popryskałyśmy się nawzajem.
Czekałyśmy już we czwórkę przed lasem na resztę naszej grupy, która (łącznie z nami) składała się z dwunastu osób, czyli trzech domków. Można było się spodziewać, że Mike przyjdzie do Lucie. Tak też się stało. Patrząc jak przyjaciółka byłą w nim zakochana po uszy, ja byłam jeszcze bardziej szczęśliwa.
-Amy...-tknęła mnie łokciem Luce, mówiła szeptem-Będziesz mnie kryć, OK?, ja idę ...wiesz, idę przejść się z Mike'eyem.
-Jasne.-odpowiedziałam obdarowując ją uśmiechem. Odeszli w głąb lasu i usiedli na tą samą ławkę, na której siedzieli po raz pierwszy razem w tym roku.
-Amy, o co chodzi, co to za chłopak?-spytała mnie Sam.
-Nie mam pojęcia, Lucie nic mi na ten temat nie mówiła...-urwałam temat. Miałam wyrzuty sumienia, że okłamuję moją starą i najlepszą przyjaciółkę, z którą spędziłam tyle miłych i zabawnych chwil.
Po zajęciach lesie, według planu mieliśmy iść nad rzekę pływać, właściwie to uczyć się pływać kajakami. Mieliśmy dobrać się w pary. Wybrałam oczywiście Sam. Alex natomiast wybrała dziewczynę, z którą oblaliśmy dzisiejszej nocy chłopaków. Widać było, że się polubiły. Na kajakach było fajnie, ale przy koordynacji mojej i Sam oczywiście nieuniknione było wpadnięcie w trzciny. Wyciągali nas z nich bite dziesięć minut.
Później graliśmy w kosza, było całkiem fajnie.
Zawody rowerowe były przesądzone. Na chętnych zgłosiło się tylko trzech chłopaków, ale tylko jeden przez cały czas prowadził. Nawet się nie zmęczył, więc można uznać, że wygrał walkowerem.
Potem jedliśmy obiad. Lucie jeszcze się nie pojawiła na objedzie. Grunt że była szczęśliwa, natomiast krycie jej nie sprawiało mi żadnego problemu. W śród dwunastu osób, zniknięcie jednej (i to niezbyt towarzyskiej) nie budziło żadnego zdziwienia i właściwie nikt tego nie zauważył.
**
Po objedzie mieliśmy czas wolny. Poszłyśmy (we trzy) do pokoju i odpoczywałyśmy. Sam i Alex oglądały telewizję, natomiast ja pisałam e-maila to rodziców. Opisałam w nich dzisiejszy dzień.
-Cześć Wam-nawet nie zauważyłyśmy, a Lucie już weszła do domku. -Jak było?
-O, Lucie, hej. -powiedziała Sam -Gdzie tak zniknęłaś na cały dzień? - sama nie wierzyłam w to co się dzieje, ale Lucie wszystko im powiedziała.
Nad jeziorem siedziałam na pomoście i moczyłam stopy w wodzie. Sam i Alex pływały, ja nie lubiłam kąpać się w jeziorach, więc zrezygnowałam w tej , jak to nazywały :przyjemności".
W pewnej chwili podszedł do mnie chłopak. Był dość wysoki, przy moim wzroście 170 cm, musiałam patrzeć w górę do czego nie byłam przyzwyczajona.
-Cześć-odezwał się wysoki brunet o ciemnych oczach.
-Znamy się?-zapytałam zdziwiona.
- Y... nie. Zamierzam to zmienić. - wkurzyło mnie to, ponieważ wyglądał na zbyt pewnego siebie.
-Dobrze...to... ile masz lat?-zapytałam, spodziewałam się odpowiedzi "czternaście", ale zaskoczył mnie.
- Mam trzynaście lat.-powiedział siadając ok. dwudziestu centymetrów ode mnie. Zdziwiłam się. Był bardzo wyrośnięty jak na swój wiek. - A ty? -kompletnie nie spodziewałam się tego pytania.
- Ja też. Jesteś tutaj pierwszy raz?
- Tak. Za rok też przyjdę, jest tutaj fajnie, poza tym poznałem tu wielu fajnych ludzi.-po jego wymowie uznałam, że jest dość inteligentny. Było to dziwne, bo dotąd wszyscy chłopacy, których poznawałam byli, no... dziecinni.
- Fajnie.-przytaknęłam i odeszłam, bardzo zaskoczona. Nie chciało mi się z nim gadać.
Wracałam przez las sama. Chciałam pójść do pokoju i odświeżyć się. Szłam, aż w pewnym momencie usłyszałam skradanie się kogoś zza drzew. Odwróciłam się.
- Wyjdź.-powiedziałam spokojnie.-zza drzew wyszedł ten sam chłopak z pomostu. Kurde, jaki on wysoki-pomyślałam. -teraz jego wzrost sprawiał jeszcze większe wrażenie.
-Mogę Cię odprowadzić?
- Ale my właściwie się nie znamy, nie wiem nawet jak masz na imię.-powiedziałam z sarkazmem.
- Dobrze. To pytaj o co chcesz.-powiedział zachęcając mnie do dalszego spaceru.
-To ... jak masz na imię?
-Derek.
Przez całą drogę do domku wypytywałam go o prawie wszystko. W sumie -pomyślałam. -To nawet fajny chłopak, przynajmniej nie tak dziecinny jak wszyscy ze szkoły...
czwartek, 17 maja 2012
4.Szczęśliwa noc Luce.
Siedziałam na łóżku i razem z Lucie oglądałam telewizję. Zza ściany usłyszałam śmiech Alex i Sam. Dziewczyny weszły do pokoju śmiejąc się. Cieszyłam się, ponieważ to był znak, że się dobrze zakumplowały.
-Jak było?-zapytałam uśmiechając się podejrzliwie, ale szczerze.
-Było fajowo!-powiedziała Alex dalej śmiejąc się.
-Potwierdzam ha ha!-podzielała jej zdanie Sam.
Była już godzina siedemnasta czterdzieści. Według planu dnia kolacja była o godzinie osiemnastej. Poinformowałam o tym moje lokatorki, które już teraz wszystkie trzy optymistycznie zareagowały, po czym poszłyśmy na kolacje.
Posiłek był jakości i wielkości jak przystało na kolację.
Cieszyłam się widząc, jak Lucie także się uśmiecha i cieszy z wakacji. Wydawało mi się, że już zapomniała o TYM zdarzeniu z jej życia.
Po kolacji szybko się zwinęłyśmy do pokoju. Ustaliłyśmy kiedy kto jest pierwszy do łazienki i spełniłyśmy ustalenie. Byłam już senna po tym długim dniu. Zadzwoniłam do mamy i taty. Powiedziałam im prawie o wszystkim(nie mogłam przecież wyjawić nawet im sekretu mojej przyjaciółki). Następnie wzięłam ulubioną książkę i zaczęłam czytać. Lucie słuchała MP4 ; Alex oglądała jakiś program telewizyjny, a Sam jeszcze brała prysznic w łazience, ponieważ wypadło tak, że ona dzisiaj była ostatnia w kolejce, a poza tym miała myć włosy, więc wiadomo, że najdłużej by jej zajęło siedzenie w łazience.
Nagle tę ciszę przerwało pukanie do drzwi. Zdziwiłam się, tak jak i Alex (Lucie tego nie słyszała ze względu na głośną muzyke której słuchała przez odtwarzacz). Dziewczyna podeszła do drzwi i powoli otworzyła je. Zza futryny wyglądały 2 dziewczyny.
-Część. Wiecie co ?-była pełna emocji i pozytywnie roztrzęsiona zapomniała się nawet przedstawić, ale to było mało ważne. -Chłopacy pukają do każdych drzwi i oblewają wodą wszystkich -powiedziała rozglądając się, czy za nią przypadkiem ktoś się nie skrada. Wpadłam na pomysł by jeszcze bardziej ożywić moje nowe koleżanki.
-To my ich zaskoczymy ! -powiedziałam ambitnie.
-Świetny pomysł !-zgodziła się ze mną Sam i Alex.
-Luce, chodź ! -powiedziałam szturchając moją nową przyjaciółkę.
-Ok.-dziewczyna z uśmiechem wyszła z pokoju.-Ale o co chodzi?
-Wszystko wytłumaczę ci po drodze, chodź już.-spełniłam obietnicę.
Mój plan był taki by zwinąć wiadra sprzątaczkom hotelu i nalać w nie wody. Po tym zaczaić się pod domkiem tych chłopaków, którzy oblewają wszystkich i same ich zaskoczyć z wiadrem pełnym wody. Plan się powiódł. Chłopacy byli cali zmoczeni. Było ich trzech. Jeśli chodiz o wygląd tylko jeden się wyróżniał, ponieważ był najwyższy.
-Mike...-usłyszałam wzruszony głos Luce. -To ty !-dziewczyna rzuciła się w ramiona "Romea". Luce wróciła dopiero po 12 w nocy. Widziałam przez okno, że siedziała z nim na ławce i rozmawiała trzymając się za ręce.
Dalej już nic się nie działo. Wiem tylko to, że ów Mike był chłopakiem z historii miłosnej Luce, którą opowiadała mi wtedy, po południu. Cieszę się, że moja przyjaciółka na reszcie jest w pełni szczęśliwa.
Zmęczone nie dałyśmy rady już nic robić, więc położyłyśmy się do łóżka i zasnęłyśmy.
Tak zakończył się nasz pierwszy dzień na obozie.
3. Lucie.
-Ej.-tknęła mnie łokciem Sam, kiedy szłyśmy na stołówkę. -Ta Lucie to jest taka trochę dziwna... No nie?- Sam szeptała, ponieważ nasze lokatorki szły tuż przed nami.
-Sam, to, że jest przygaszona i smutna, nie oznacza, że jest dziwna, czy jakakolwiek inna od nas.-poprawiłam przyjaciółkę w głębi duszy współczując Lucie. Sam tylko przewróciła oczami. Zawsze różniłyśmy się od siebie charakterem, ale przeciwieństwa się przyciągają. Byłam strasznie ciekawa co stało się siostrze Alex. Rozważałam rozwód rodziców, ale pewna na sto procent być nie mogłam, póki nie poznałam prawdy. Zastanawiałam się, czy by nie porozmawiać z Alex, przecież musiała coś na ten temat wiedzieć. Chciałam pomóc starszej o rok ode mnie dziewczynie rozwiązać jej problem.
Postanowiłam się jednak nie zamartwiać tym, tylko cieszyć wakacjami, latem i odpoczynkiem.
Stołówka znajdowała się w hotelu z którego brałyśmy klucze do domku. Nasz opiekun poinformował nas przed wejściem na stołówkę o możliwości zostawienia klucza na recepcji. Uznałam, że Sam będzie naszą "kluczykową" i poprosiłam ją o zaniesienie klucza. Sam była roztrzepana, dlatego zgubienie przez nią klucza było nieuniknione, ale postanowiłam jej zaufać.
Miejsce, w którym miałyśmy spędzać 30 min. po 3 razy dziennie w czasie posiłków biło czystością. Stoły były czteroosobowe;nakryte śliskimi "matami" w motywie czerwonych jabłek. Miejsca, które przy pierwszym posiłku tutaj zajęte przez nas miały być stałymi miejscami przez 2 tygodnie.
Ja, Sam, Alex i Lucie usiadłyśmy przy tym samym stole. Już wcześniej dokładnie rozważyłam myśl lepszego poznania sióstr. Było to przecież nieuniknione, miałyśmy spędzać w jednym domku wolny czas jak i wieczory.
Usiadłam obok przyjaciółki. Na przeciwko mnie usiadła Lucie, a Alex przed Sam.
-Alex, z kąt wy jesteście?-zapytałam z optymizmem.
-Z USA, mieszkamy tam od stycznia tego roku.-pomyślałam sobie co one tutaj robią!? Przecież na pewno znają biegle język angielski. Mogły by równie dobrze pojechać na obóz czy kolonie w Stanach, gdzie na pewno jest więcej atrkcji, a one wybrały taki polski obóz w domkach...
-Fajnie.- wtrąciła się Sam. Myślę, że w końcu przekonała się do optymistycznie nastawionej blondynki.
-Przepraszam, ale to może trochę głupio zabrzmieć, ale dlaczego wybrałyście obóz w Polsce, a nie kolonie w USA? Tam jest przecież więcej atrakcji, możliwości...- mówiąc to zauważyłam, że Lucie jeszcze bardziej posmutniała.
-Lucie chciała przyjechać właśnie tutaj.
Naszą krótką rozmowę przerwały wchodzące kucharki, niosące w rękach tace z tależami. Zupy nie zjadłam, ponieważ nie miałam ochoty, na drugie danie natomiast były kotlety mielone, ogórek i ziemniaki.
Zauważyłam, że Lucie nawet nie tknęła obiadu. Wraz z każdym przejawem smutku starszej dziewczyny moja ciekawość co to powodu wzrastała.
**
Po objedzie mieliśmy czas wolny. Mogliśmy zapoznać się z terenem obozu itd. Sam chciała iść i pograć w "gigantyczne piłkarzyki". Alex podzielała jej zdanie. Ja jednak chciałam zostać w domku z Lucie i porozmawiać. Nie trudne było do przewidzenia to, że dziewczyna zostanie w domku.
-Amy, idziesz z nami?-zapytała Alex jak zwykle promiennie uśmiechnięta.
-Nie, dzięki. Chciał bym trochę odpocząć po podróży.-jakoś ją spławiłam.
Lucie leżała na łóżku i przeglądała coś w telefonie.
Usiadłam na łóżku i myślałam jak zacząć rozmowę.
-Lucie.. co cię gryzie?-wiedziałam, że pytanie to było bardzo ryzykowne. Mogła mnie spławić, mówiąc, że to nie moja sprawa. Nie zdziwiła bym się. Poza tym poznałyśmy się pół godziny temu i ja byłam tak naiwna, ze myślałam, że będzie mi się zwierzać. Ku mojemu zaskoczeniu dziewczyna przybrała zupełnie inny manewr.
-Chodzi o to, że ... - nie dokończyła, po czym wybuchła płaczem, który zbierał jej się już na stołówce. -Tutaj poznałam mojego chłopaka...-wymamrotała niepewnie.
-Ale, ale... co się stało? Przecież...- wolałam nie dokańczać. Czułam, że dziewczyna się przede mną otwiera.
-Kiedy musiałam się przeprowadzić, wiesz... do USA rodzice nie pytali mnie o zdanie, a ja.... ja chciałam zostać. Musiałam z nim zerwać. Wiedziałam, że związek na odległość nie ma żadnego sensu. Myślę, że on przyjechał na ten obóz i... że choć tu go zobaczę.-wzruszyłam się tą krótką opowieścią Lucie.
-Czy twoja siostra... -przerwałam. bałam się tego ryzyka..-Czy twoja siostra o tym wie?-jednak postanowiłam spróbować.
-Nie. Ona i tak by mi nie pomogła.- dalej płakała.
-Wiem.
-Co?-Lucie podniosłą głowę po raz pierwszy od przyjazdu. Była na prawdę ładą dziewczyną. W jej oczach zobaczyłam błysk i uczucie nadziei.
-Pomogę ci znaleźć tego chłopaka...-powiedziałam nie pewnie, nie mając tej pewności, czy on wogóle jest tutaj, na obozie.
-Na prawdę? Dziękuję ci!- dziewczyna rzuciła mi się w ramiona, potrzebowała przyjaciela, którym od dzisiaj stałam się ja.
(c.d.n.)
2.Lokatorki
Obudziły nas
krzyki pozostałych pasażerów. Kiedy się ocknęłam kręciło mi się w głowie
i sądząc po minie Sam to jej też, ale kiedy dotarło do nas, że już
jesteśmy byłyśmy szczęśliwe i jak to u nas bywa zaczęła się nasza
codzienna gupawka*. Z pośpiechem wybiegłyśmy z autokaru i zabrałyśmy
nasze torby podróżne. Z wieloma innymi dzieciakami weszłyśmy do recepcji
hotelu. Oczywiście my byłyśmy na obozie, ale z recepcji musiałyśmy
wziąć klucze do naszego domku.
Kiedy
już weszłyśmy do ów pomieszczenia rzuciłyśmy się na uszka i je
zajęłyśmy swoimi bagażami. Cieszyłyśmy sie jak wariatki z dwóch tygodni
razem.
Nagle
usłyszałyśmy czyjeś kroki. Domyśliłam się, że to pewnie nasze dwie
lokatorki, ponieważ w domku były cztery łóżka. Nie myliłam się. Pierwsza
była wysoka, miała ok. 175 cm. wzrostu i kasztanowe, grube, proste
włosy. Druga natomiast była jej przeciwieństwem, niska blondynka,
niewyróżniająca się niczym specjalnym z wyjątkiem jej szczerego uśmiechu
i sympatycznej twarzy. Z tego co wywnioskowałam pierwsza ma 14 lat, a
druga jest w naszym wieku.
Jestem optymistką, dlatego z uśmiechem przywitałam się z niższą dziewczyną o promiennej twarzy.
-Cześć.
Jestem Amy, a to moja przyjaciółka Sam -powiedziałam również o Sam,
ponieważ ona zawsze była uprzedzona do nowo poznanych osób.
-
Hej -przywitała mnie równie promiennym uśmiechem z jakim ją zobaczyłam
po raz pierwszy. Z zachowania dziewczyny można było wywnioskować, że
również długo czekała na przyjazd na obóz. -Ja nazywam się Alex, a to
moja siostra Lucie-powiedziała wskazując na wysoką brunetkę siedzącą na
łóżku i wpatrującą się w podłogę.
Po
chwili Sam zeszła z uszka i przywitała się z siostrami. To było
naprawdę zadziwiające, że siostry i to rodzone w podobnym wieku, mogą
się aż tak od siebie różnić... Naszą rozmowę przerwał telefon Lucie.
Dziewczyna nieprawdopodobnie szybko odebrała go, tak jakby specjalnie
wyczekiwała, aż zadzwoni.
-Tak,
jesteśmy...mhmm... wszystko w porządku... obiecuję.-i odłożyła telefon.
Dalej jednak wyglądała na załamaną, więc wywnioskować nie było trudno,
że nie na ten telefon czekała.
- Kto to był? - Alex zapytała siostrę.
- Tata, pytał się czy wszystko w porządku. - powiedziała, po czym zrobiło się bardzo cicho.
Tę ciszę przerwał głos dochodzący zza drzwi naszego od dziś wspólnego domku.
-Pora
na obiad! - krzyczał jakiś chłopak w wieku studenckim, poznając po
głosie. Nie chciałam dłużej siedzieć w tej ciszy, więc wstałam i
zachęciłam wszystkich by udając się do stołówki na obiad.
_______________________________
*gupawka-chwile, w których śmiejemy się z byle czego
1. Wyjazd.
(te historie są całkowicie wymyślone przeze mnie)
-Amy wstawaj! - słyszałam głos mamy dochodzący z dołu. Leżałam smacznie w łóżku i rozmyślałam o dzisiejszym dniu, o tym dniu, który miał być najfajniejszy w te wakacje. Popatrzyłam na telefon. Była siódma czternaście. Kurde - pomyślałam - spóźnię się na autokar. Wstałam szybko z łóżka i pobiegłam biegiem do łazienki. Szybko umyłam zęby, rozczesałam po drodze na dół włosy palcami i stanęłam przy schodach.
-Mamo, jedziemy już? - spytałam ze zdenerwowania. Była już siódma dwadzieścia, a autobus miał być za dziesięć minut. Były wakacje, a ja miałam jechać wraz z przyjaciółką na obóz;nad jezioro. Miałyśmy przecież już 13 lat, więc byłyśmy w pełni samodzielnymi, jak to mówiły nasze mamy - nastolatkami.
-Już kochanie, tylko wezmę klucze!-krzyknęła mama z salonu, po czym stanęła przede mną i popatrzyła się. Czułam, że zaraz wybuchnie śmiechem. - Gdzie twoje ubrania?-powiedziała prychając śmiechem. Dopiero wtedy zauważyłam, że z tego wszystkiego zapomniałam się ubrać i stałam, w mojej ulubionej piżamie w panterkę.
-Zaraz wracam!-krzyknęłam tak głośno, by zagłuszyć głośny śmiech mamy. Kiedy biegłam mało się nie potknęłam o własne nogi. Szybko coś na siebie zarzuciłam i ponownie już pewna, że niczego nie zapomniałam zbiegłam na dół.
-Jedziemy?-spytała mnie mama.
-Tak. Mamo, wiesz co... mam przeczucie, że w te wakacje wydarzy się coś niesamowitego...-mamie ta wiadomość wleciała jednym, a wypadła drugim uchem. Byłyśmy już wtedy w aucie.
Mama miała mnie zawieźć na przystanek z którego odjeżdżał autokar na obóz. Po raz pierwszy od dwóch lat miałam jechać gdzieś na wakacje bez rodziców. Byłam pełna energii. Może miała na to wpływ pogoda, która była jak na zamówienie-na niebie świeciło mocne słońce, asfalt był już gorący. Było absolutnie bezchmurnie. Przypuszczałam że temperatura w cieniu wynosi już około dwudziestu pięciu stopni celsjusza.
Kiedy już byłyśmy na miejscu szybko wybiegłam z auta i ciepłym, przyjaznym uściskiem przywitałam się z Sam.
-Hej Sam
-Cześć, jak tam, przygotowałaś się do wyjazdu? Wzięłaś wszystko z tej kartki.- przed wyjazdem dostałyśmy z tego obozu kartkę, co trzeba mieć ze sobą m.in. płaszcz przeciwdeszczowy i spray na komary ,i kleszcze.
-Tak. Jak mogła bym o nich zapomnieć, przecież wczoraj cały wieczór do mnie sms-owałaś krytykując, ile to mamy wziąć.
-Wiem, ale przyznasz, że jednak trochę przesadzają?-Sam zawsze była trochę stuknięta i łapała wszystkich za słówka wyciągając niepotrzebne nikomu uwagi, które nigdy nic nie zmieniały, ale i tak jest moją najlepszą przyjaciółką.
Nie zauważyłam nawet, kiedy mama podeszła do nas z moja walizką. Trzeba było już wsiadać. Przytuliłam mamę, po czym usłyszałam jak zawsze, że mam o siebie dbać i pamiętać o czapce z daszkiem, i kremie z filtrem uv. Zajęłyśmy miejsce w autokarze, oczywiście obok siebie i zaczęłyśmy opowiadać sobie różne historyjki. Kiedy się zmęczyłyśmy włączyłyśmy MP4 i zaczęłyśmy słychać naszych ulubionych kapel;wykonawców. Tak minęła nam 70 kilometrowa droga. Gdy zajechałyśmy na miejsce, jeszcze spałyśmy oparte o siebie nawzajem. (rozdział 2 nastąpi)
Powitanie.
Hej. Na imię mi Julka, ale wolę Jula. Będę prowadziła tego bloga o tematyce "opowiadaniowej". Będą tutaj rozdziały itd. Proszę o komentarze i czynny udział w blogu. Bardzo dziękuję z góry. To zabieram się do pisania. =)
Subskrybuj:
Posty (Atom)